wtorek, 10 września 2013

Rowerem nad rzekę

Dzisiaj będzie wyjątkowo krótko (do czytania) bo zabieramy Was w podróż nad rzekę Missisipi naszą ulubioną trasą po wałach. Najpierw jedziemy ulicą St. Charles mijając o drodze uniwersytety Loyola i Tulane (po prawej), park Audubon (po lewej), kończąc na rozrywkowej i przyjaznej Oak Street. Za plecami zostawiamy miasto a wjeżdżamy do Jefferson; po lewej stronie leniwie ciągnie się majestatyczna rzeka Missisipi (mapa poniżej). Przyjemnego oglądania!

czwartek, 5 września 2013

Dom Wschodzącego Słońca – The House of the Rising Sun

Na pewno wszyscy z was kojarzą ten kawałek z 1964 roku śpiewany prze brytyjską grupę The Animals, a później pod tym samym tytułem (polskim) graną przez nasz krajowy Kult, choć jak się okazuje już ze zmienionym tekstem.
Dawno jej nie słyszałem, a dziś usłyszałem ją w radiu i od razu jakoś mnie tchnęło. Słowa tej piosenki zaczynają się tak:

„There is a house in New Orleans 
They call the Rising Sun  
And it's been the ruin of many a poor boy
And God I know I'm one ...”

„Jest dom w Nowym Orleanie
Nazywany Domem Wschodzącego Słońca
Dom, który zniszczył życie wielu biedakom...”

Ogólnie dość smutna piosenka o tym, jak to można zmarnować życie w Nowym Orleanie. Jak się okazuje to ta brytyjska grupa nie jest twórcą tego kawałka, jest to stary folkowy utwór, którego pochodzenie nie jest dokładnie znane. Najprawdopodobniej bazuje na jakiejś starej angielskiej balladzie przywiezionej przez angielskich emigrantów do Ameryki i dopasowanej do Nowoorleańskiego krajobrazu. 

Wiele miejsc w Nowym Orleanie sugerowano na inspiracje tej piosenki. Jedni twierdzą, że chodzi tutaj jakiś dom publiczny,  inni, że chodzi o więzienie. Dokumentny w miejskich archiwach z lat 1820-tych mogą sugerować, że chodzi o mały hotel „Rising Sun”, który spłonął w 1822, a po części pełnił również rolę domu publicznego. W gazetach z lat 1860-tych pojawiają się ponownie reklamy  „The Rising Sun”, tym razem jest to piwiarnia i restauracjo-kawiarnia usytuowana na Decatur - głównej ulicy we Francuskiej Dzielnicy. Podobną nazwę - „Rising Sun Hall” - pod koniec tego samego stulecia, nosił pewien lokal schadzek w naszej okolicy. Nic jednak nie świadczy, aby miał coś wspólnego z hazardem lub prostytucją. Równie dobrze może chodzić o dom pani Marianne LeSoleil Levant (1862-74) , której nazwisko można przetłumaczyć z francuskiego jako wschodzące słońce - "the rising sun". A może chodzi tu o baraki niewolników, czy plantację lub posiadłość na niej, a Dom Wschodzącego Słońca to tylko metafora. A co jeśli to tylko wymyślone słowa?... Nie mniej jednak, pomyślałem, że warto o tym wspomnieć. Miłego słuchania:


Orginalne słowa - można śpiewać:

"House Of The Rising Sun"

There is a house in New Orleans
They call the Rising Sun
And it's been the ruin of many a poor boy
And God I know I'm one

My mother was a tailor
She sewed my new bluejeans
My father was a gamblin' man
Down in New Orleans

Now the only thing a gambler needs
Is a suitcase and trunk
And the only time he's satisfied
Is when he's on a drunk

[Organ Solo]

Oh mother tell your children
Not to do what I have done
Spend your lives in sin and misery
In the House of the Rising Sun

Well, I got one foot on the platform
The other foot on the train
I'm goin' back to New Orleans
To wear that ball and chain

Well, there is a house in New Orleans
They call the Rising Sun
And it's been the ruin of many a poor boy
And God I know I'm one

poniedziałek, 2 września 2013

Nowy Orlean podnosi się z kolan?

Na portalu internetowym www.gazeta.pl w dziale biznes opublikowany został ciekawy artykuł, przypadający na ósmą rocznicę uderzenia huraganu Katrina, który zniszczył większą część miasta, zatytułowany "Nowy Orlean podnosi się z kolan". Żeby nie było aż tak pięknie, gdyż jest to przedruk z branżowego, ekonomicznego portalu Bloomberg, pt. „New Orleans Rolling in Cash Sees Rebirth: Real Estate” (naszych czytelników, którzy znają jęz. angielski odsyłamy do oryginalnego tekstu tutaj), niemniej w skrócie opisuje to co dzieje się w mieście, czyli bum mieszkaniowo-deweloperski. W trakcie budowy jest właśnie ulokowane w centrum miasta (tam gdzie wydziały medyczne mają dwa uniwersytety: Tulane i Louisiana State University, w skrócie LSU), ogromne centrum, laboratorium naukowe (w wersji roboczej „Bio District”), które w ciągu 10-20 lat ma generować 35 tyś. nowych miejsc pracy, głównie dla naukowców. Tym samym ściągnie to do miasta tzw. „professionals” czyli nie tylko naukowców pracujących w dziedzinach medycyny, biologii czy nauk ścisłych ale też informatyków, administratorów, itp. I tak już wysokie ceny nieruchomości poszybują jeszcze w górę. A skądinąd drogo było tu zawsze, jeszcze na początku lat 80-tych ceny nieruchomości były identyczne z tymi na nowojorskim Manhattanie. Obecnie w lepszych dzielnicach ciężko kupić dom za mniej niż pół miliona dolarów. W tych biedniejszych i do tego zniszczonych przez Katrinę ceny są oczywiście dużo niższe ale zazwyczaj wiąże się to z kapitalnym remontem i perspektywą mieszkania w niezbyt bezpiecznej dzielnicy (delikatnie mówiąc), która to raczej się nie zmieni.
Warto również dodać, że w mieście remontuje się wszystko co może przynieść zysk, ale to chyba oczywista oczywistość jak powiedział pewien klasyk ;)  Biedne dzielnice nadal są tak samo biedne i zniszczone jak były, a przepaść pomiędzy jednymi a drugimi robi się jeszcze większa. Do miasta zaczynają również masowo przyjeżdżać ludzie młodzi i wykształceni, trwa więc moda na lofty i deweloperski bum na wszystkie stare fabryki i im podobne. Ceny za wynajem w tego typu budynkach (a jest w czym wybierać) za np. jednosypialniowe mieszkanie to wydatek ok. 2000 – 2500 dol. miesięcznie. Chętnych mimo to nie brakuje i w ciągu kolejnych lat brakować nie będzie.