Pozostając wciąż w temacie
irlandzkim muszę Wam koniecznie opowiedzieć o Margaret Haughery,
której pomnik stojący w dzielnicy Irish Channel jest pierwszym
pomnikiem w Stanach Zjednoczonym wystawionym dla kobiety. O kobietach do tej pory na blogu nie pisaliśmy wiele,
dlatego zdecydowanie pora na zmianę, zwłaszcza, że w barwnej
historii Nowego Orleanu, począwszy od jego powstania, znaczącą i
ważną rolę odgrywają właśnie kobiety. Niesamowite, silne, pracowite i
szalenie fascynujące.
Wróćmy jednak do postaci Margaret Haughery.
Nie była to znana pani polityk, ani sławna kobieta nauki, ni
właścicielka ogromnej plantacji nad rzeką. Była skromną
irlandzką emigrantką, aparycji dość powszechnej i banalnej,
raczej ubogą, bez koneksji, majątku, czy jakiejkolwiek władzy. Ta
wydawałoby się, prosta kobiecina (jakże pozory mylą!), nie dość że uratowała setki,
jeżeli nie tysiące osieroconych dzieci to w ciągu kilkudziesięciu lat stała
się najbardziej podziwianą kobietą w Nowym Orleanie (notabene
zwaną „Święta Małgorzata”), na której pogrzebie zjawili się wszyscy mieszkańcy,
a lokalny dziennik „The
Times-Picayune” na jej nekrolog przeznaczył całą stronę
tytułową.
Dwa portrety Margaret Haughery; po lewej obraz autorstwa Jacques Amans z 1842 r.; po prawej fotografia nieznanego autora ze zbiorów The Historic New Orleans Collection.
Margaret Haughery z jednym z tysiąca ukochanych dzieci
Margaret, wtedy jeszcze Gaffney, do
Stanów Zjednoczonych przypłynęła wraz z rodzicami „za chlebem”,
w poszukiwaniu lepszego życia dla ich trójki z prześladowanej i
biednej wówczas Irlandii. Jako dziewięciolatka została przez nich
osierocona i to zaledwie w cztery lata po przeprowadzce na nowy
kontynent, tułając się odtąd po różnych lepszych i gorszych
przytułkach (zdecydowanie gorszych: nigdy z tego powodu nie nauczyła
się czytać ani pisać, do końca życia podpisując się znakiem
X). Będąc w dwudziestej drugiej wiośnie życia, poślubiła
urodzonego tak jak ona w Irlandii Charles'a Haughery i przeprowadziła
się do Nowego Orleanu, aby już do końca życia związać się z
tym miastem. Szczęście Margaret nie trwało jednak długo, w 1835
roku przez Nowy Orlean przetoczyły się dwie ciężkie epidemie
cholery i żółtej febry zabierając ze sobą życie 10 tys.
mieszkańców miasta. W tym męża i nowo narodzonego dziecka naszej
bohaterki. Ona zaś zamiast pogrążyć się już na zawsze w
żałobie, zwariować, zabić się czy oszaleć, wzięła się do
działania aby pomóc tym, którym udało się przeżyć, zwłaszcza,
że osieroconych zostało dużo dzieci, a wiele z ocalałych kobiet
straciło podobnie jak Margaret całe rodziny zostając bez środków
do życia.
Margaret najpierw rozpoczęła pracę w
pralni, później w mleczarni, dostarczając mleko od drzwi do drzwi,
żyjąc bardziej niż skromnie i odkładając wszystko to, co udało
się jej zarobić (nie dziwi więc, że do końca życia ubierała
się tylko w dwie suknie, codzienną i świąteczną; więcej jak
zwykła mawiać nie potrzebowała).
Przełomowym momentem stało się
spotkanie z siostrą Regis Berrett ze wspólnoty Sióstr
Miłosierdzia, która połączyła ich we wspólnej pracy i przyjaźni
na kolejne 45 lat. Zanim przez miasto w 1853 r. przeszła kolejna
epidemia żółtej febry, której żniwo to 11 tys. istnień
ludzkich, Margaret zdążyła już stworzyć pierwszy sierociniec.
Pracy i osieroconych dzieci jednak przybywało zupełnie
nieproporcjonalnie do skromnych funduszy, którymi dysponowały obie
panie. Margaret z zaoszczędzonych pieniędzy kupiła upadająca
piekarnię, nazywając ją po prostu „Chleb od Małgorzaty” a pa jakimś czasie również niewielką mleczarnię. Piekarnia nie tylko zaczęła przynosić dochód, ale również dzięki dobremu gospodarowaniu hojnie
obdarowywała wszystkich potrzebujących: dzieci, starców, chorych i
bezdomnych. Z pomocą siostry Regis udało się jej wybudować w
mieście trzy sierocińce oraz kaplicę, przebudowaną później na
kościół pod wezwaniem św. Teresy z Avili, w którym to
sąsiedztwie znajduje się pomnik Maraget. Podczas wyniszczającej
Południe wojny secesyjnej ta dzielna kobieta pracuje jeszcze trzy
razy bardziej, dostarczając chleb i mąkę głodującym,
poszkodowanym w wojnie, starcom i dzieciom. W chwili śmierci wciąż
pracuje, ma 69 lat a cały swój majątek, 50 tys. dol., zapisała
sierocińcom, które stworzyła z uwzględniem również samotnych matek i osób starszych i chorych. Na jej pogrzebie w
1882 r. żegnały ją tłumy. Pomnik upamiętniający tę wyjątkową
kobietę stoi w Irish Channel od 1884 roku a napis, który na nim widnieje to po prostu
„Margaret”. Li i jedynie.
Pomnik Margaret Haughery w dzielnicy Irish Channel
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz