poniedziałek, 8 kwietnia 2013

O dzielnej Małgorzacie, która cholery się nie bała

Pozostając wciąż w temacie irlandzkim muszę Wam koniecznie opowiedzieć o Margaret Haughery, której pomnik stojący w dzielnicy Irish Channel jest pierwszym pomnikiem w Stanach Zjednoczonym wystawionym dla kobiety. O kobietach do tej pory na blogu nie pisaliśmy wiele, dlatego zdecydowanie pora na zmianę, zwłaszcza, że w barwnej historii Nowego Orleanu, począwszy od jego powstania, znaczącą i ważną rolę odgrywają właśnie kobiety. Niesamowite, silne, pracowite  i szalenie fascynujące. 

Wróćmy jednak do postaci Margaret Haughery. Nie była to znana pani polityk, ani sławna kobieta nauki, ni właścicielka ogromnej plantacji nad rzeką. Była skromną irlandzką emigrantką, aparycji dość powszechnej i banalnej, raczej ubogą, bez koneksji, majątku, czy jakiejkolwiek władzy. Ta wydawałoby się, prosta kobiecina (jakże pozory mylą!), nie dość że uratowała setki, jeżeli nie tysiące osieroconych dzieci to w ciągu kilkudziesięciu lat stała się najbardziej podziwianą kobietą w Nowym Orleanie (notabene zwaną „Święta Małgorzata”), na której pogrzebie zjawili się wszyscy mieszkańcy, a lokalny dziennik „The Times-Picayune” na jej nekrolog przeznaczył całą stronę tytułową.

Dwa portrety Margaret Haughery; po lewej obraz autorstwa Jacques Amans z 1842 r.; po prawej fotografia nieznanego autora ze zbiorów The Historic New Orleans Collection.

Margaret Haughery z jednym z tysiąca ukochanych dzieci 

Margaret, wtedy jeszcze Gaffney, do Stanów Zjednoczonych przypłynęła wraz z rodzicami „za chlebem”, w poszukiwaniu lepszego życia dla ich trójki z prześladowanej i biednej wówczas Irlandii. Jako dziewięciolatka została przez nich osierocona i to zaledwie w cztery lata po przeprowadzce na nowy kontynent, tułając się odtąd po różnych lepszych i gorszych przytułkach (zdecydowanie gorszych: nigdy z tego powodu nie nauczyła się czytać ani pisać, do końca życia podpisując się znakiem X). Będąc w dwudziestej drugiej wiośnie życia, poślubiła urodzonego tak jak ona w Irlandii Charles'a Haughery i przeprowadziła się do Nowego Orleanu, aby już do końca życia związać się z tym miastem. Szczęście Margaret nie trwało jednak długo, w 1835 roku przez Nowy Orlean przetoczyły się dwie ciężkie epidemie cholery i żółtej febry zabierając ze sobą życie 10 tys. mieszkańców miasta. W tym męża i nowo narodzonego dziecka naszej bohaterki. Ona zaś zamiast pogrążyć się już na zawsze w żałobie, zwariować, zabić się czy oszaleć, wzięła się do działania aby pomóc tym, którym udało się przeżyć, zwłaszcza, że osieroconych zostało dużo dzieci, a wiele z ocalałych kobiet straciło podobnie jak Margaret całe rodziny zostając bez środków do życia.
Margaret najpierw rozpoczęła pracę w pralni, później w mleczarni, dostarczając mleko od drzwi do drzwi, żyjąc bardziej niż skromnie i odkładając wszystko to, co udało się jej zarobić (nie dziwi więc, że do końca życia ubierała się tylko w dwie suknie, codzienną i świąteczną; więcej jak zwykła mawiać nie potrzebowała).
Przełomowym momentem stało się spotkanie z siostrą Regis Berrett ze wspólnoty Sióstr Miłosierdzia, która połączyła ich we wspólnej pracy i przyjaźni na kolejne 45 lat. Zanim przez miasto w 1853 r. przeszła kolejna epidemia żółtej febry, której żniwo to 11 tys. istnień ludzkich, Margaret zdążyła już stworzyć pierwszy sierociniec. Pracy i osieroconych dzieci jednak przybywało zupełnie nieproporcjonalnie do skromnych funduszy, którymi dysponowały obie panie. Margaret z zaoszczędzonych pieniędzy kupiła upadająca piekarnię, nazywając ją po prostu „Chleb od Małgorzaty” a pa jakimś czasie również niewielką mleczarnię. Piekarnia nie tylko zaczęła przynosić dochód, ale również dzięki dobremu gospodarowaniu hojnie obdarowywała wszystkich potrzebujących: dzieci, starców, chorych i bezdomnych. Z pomocą siostry Regis udało się jej wybudować w mieście trzy sierocińce oraz kaplicę, przebudowaną później na kościół pod wezwaniem św. Teresy z Avili, w którym to sąsiedztwie znajduje się pomnik Maraget. Podczas wyniszczającej Południe wojny secesyjnej ta dzielna kobieta pracuje jeszcze trzy razy bardziej, dostarczając chleb i mąkę głodującym, poszkodowanym w wojnie, starcom i dzieciom. W chwili śmierci wciąż pracuje, ma 69 lat a cały swój majątek, 50 tys. dol., zapisała sierocińcom, które stworzyła z uwzględniem również samotnych matek i osób starszych i chorych. Na jej pogrzebie w 1882 r. żegnały ją tłumy. Pomnik upamiętniający tę wyjątkową kobietę stoi w Irish Channel od 1884 roku a napis, który na nim widnieje to po prostu „Margaret”. Li i jedynie.

Pomnik Margaret Haughery w dzielnicy Irish Channel

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz