niedziela, 23 września 2012

Polowanie na pieski 2


Ten wpis jest kontynuacją wpisu z 12 września pt. Polowanie na pieski.
Tego weekendu zauważyłem, że rzeźby zniknęły z ulic miasta, a zostaną zlicytowany w najbliższy czwartek na aukcji charytatywnej. Dochód se sprzedaży zostanie przeznaczony dla Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Luizjanie. W ostatnich dniach udało mi się uwiecznić na zdjęciach jeszcze kilka z tych rzeźb, poniżej prezentuję kolekcję kolejnych siedemnastu. Ciekawostką może być to, że kilka z tych rzeźb jest bardzo związana, z miejscami, gdzie jej prezentowano przez ostatnich kilka miesięcy, i tak dla przykładu pies-słoń ulokowany był pod Audubon Zoo, pies-szerszeń (jeden z niebieskich) pod halą, gdzie swoje mecze rozgrywa zespół NBA - New Orlean Hornets (znany dawniej jako Charlotte Hornets), a pies „Ameryka”, ten w barwach narodowych znajdował się pod muzeum II Wojny Światowej. Jeden z nich (ten z groźnie wyglądająca miną) to niby futbolista amerykański, a ulokowany był on pod stadionem zespołu NFL - New Orlean Saints. Na zdjęciach jest tez pies-SnowBall (czerwony), czyli wielosmakowa kulka śniegowa (patrz wpis spod tym tytułem z sierpnia).







 

Trabant nad Missisipi


Tak, tak chodzi o naszego dobrego, starego Trabanta z NRD produkowanego w latach 1957-1991. Jednego z nich, a dokładnie model 604S napotkaliśmy w Nowym Orleanie, jego obecność zauważyliśmy już jakiś czas temu, ale nie było okazji uwiecznić go na zdjęciu. Teraz prezentujemy go w całej okazałości na tle rzeki Missisipi. Jeśli chodzi o te samochody to mniej dziwiła by ich obecność w tej części globu jeśli było by to po drugiej stronie Zatoki Meksykańskiej, a dokładnie na Kubie, gdzie my sami w latach komunizmu eksportowaliśmy Maluchy. Jednego z nich, gdzieś, kiedyś widziałem na zdjęciu. Co dodatkowo może zaskakiwać w prezentowanym na obrazku egzemplarzu to jego rejestracja z Vermont, stanu na północnym wschodzie Stanów Zjednoczonych oddalonego od Nowego Orleanu o około trzech tysięcy kilometrów. Ktoś naprawdę miał wyprawę życia, aby tu nim dojechać :) Ostatnią ciekawostką, a może zbiegiem okoliczności jest jego numer rejestracyjny, 504 to jedyny numer kierunkowy do Nowego Orleanu, z którego każdy tutaj jest bardzo dumny. Jeśli to nie przypadek to podziwiam właściciela za dbałość o szczegóły.


niedziela, 16 września 2012

Park Audubon

W związku z geograficznym położeniem miasta (klimat tropikalny) mamy tu do czynienia z naprawdę bujną roślinnością, zieleń dosłownie wychodzi zewsząd, każdy niezagospodarowany kawałek ziemi bardzo szybko zarasta. Nie mniej jednak to parki są najlepszymi miejscami, aby podziwiać tutejszą roślinność. Obok kilku mniejszych rozsianych po całym mieście są tutaj dwa duże parki: Park Audubon (78 ha = 192 akry) oraz dużo większy Park Miejski (526 ha = 1300 akry, ale o tym później). Ziemia po Park Audubon została zakupiona przez miasto w 1871 roku, obszar ten rozciąga się od samej rzeki Missisipi do Uniwersytetu Tulane. Zaprojektowanie parku zlecono architektowi krajobrazu, John Charles Olmsted, który wcześniej zaprojektował Central Park w Nowym Jorku. Swoją obecną nazwę park posiada od 1886 roku i została ona mu nadana na cześć francusko-amerykańskiego ornitologa, przyrodnika i malarza Jean-Jacques Audubon albo John James Aububon, który znaczną część swojego życia spędził w Nowym Orleanie. W 1898 roku utworzono parku pole golfowe, a na początku poprzedniego stulecia otworzone na znacznym jego obszarze (23 ha) zoo. Roślinność w parku jest naprawę bardzo bogata, ale dla nas najładniejsze są żywe dęby (wiecznie zielone dęby typowe dla południa Stanów Zjednoczonych) ciągnące się wzdłuż alejek parku (obrazek). Park jest w naszym sąsiedztwie, właśnie tu są boiska piłki nożnej i to tutaj grywam regularnie. 






środa, 12 września 2012

Polowanie na pieski :)


Kiedy sprowadziliśmy się do Nowego Orleanu jedną z rzeczy, które przykuły naszą uwagę były psiaki, a właściwie to rzeźby psów wysokości około metra, pomalowane w przeróżne jaskrawe kolory. Są one porozstawiane w przeróżnych częściach miasta stanowiąc kolejną atrakcje turystyczną. Każdej przypadkowo napotkanej rzeźbie postanowiliśmy robić zdjęcie i tak to powstała poniższa kolekcja siedemnastu różnych piesków. Między czasie dowiedzieliśmy się, że cała kolekcja składa się z 45 rzeźb rozlokowanych po całym NOLA i powstała w styczniu tego roku z inicjatywy Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Luizjanie. Rzeźby zostały zaprojektowane, wykonane i udekorowane przez lokalnych artystów. Każdego psiaka można kupić za jedyne $7000, a te które się jeszcze nie sprzedały, w czwartek 27-go września zostaną zlicytowane, cena wyjściowa to $2000, a dochód w całości przeznaczony jest na działalność Towarzystwa. Tak więc kolekcja wkrótce zniknie z ulic miast. Jak już wspomniałem poniższe zdjęcia robione były „przy okazji”, teraz przyszedł do głowy pomysł, aby w najbliższym czasie zrobić „Polowanie na pieski” i wzbogacić poniższą kolekcję. Mam nadzieje, że się uda i że nie zostanę pogryziony, w październiku opublikuję nowe zdobycze.





niedziela, 9 września 2012

Miasto na bagnie


Wróćmy jeszcze raz do geografii Nowego Orleanu, jak już wcześniej wspominaliśmy miasto jest w pewnym sensie odgrodzone od kontynentu z każdej strony, na północy jezioro Ponchartrain, na południu rzeka Missisipi, a od wschodu i zachodu bagna. Autostrada wiodąca do miasta od wschodu czy od zachodu jest wybudowana na betonowych palach ponad bagnami (obrazek).





Oryginalna kolonia francuska powstała przy ujściu rzeki Missisipi na najwyżej położonym terenie w okolicy, wraz z rozwojem miasto w pierwszej kolejności rozrastało się wzdłuż rzeki, gdzie teren pozostawał ciągle powyżej poziomu bagien. Wolny obszar szybko się jednak kurczył, Nowy Orlean był już wtedy częścią Stanów Zjednoczonych, a szybki napływ ludności powodował ekspansje miasta na jeszcze nie zamieszkałe bagniste tereny. W celu ich osuszenia wybudowano sieć kanałów, którą dzisiaj poprzecinane jest całe miasto. Ponoć łączna długość nowoorleańskich kanałów tych widocznych i tych pod ziemią przekracza łączną długość kanałów Wenecji. W ten sposób udało się zabudować cały obszar od rzeki na północ do jeziora gdzie ujście ma większość z tych kanałów. Jedynym mankamentem tego rozwiązania jest to, że większa cześć miasta pozostaje poniżej poziomu wód rzeki i jeziora, co w niepomyślnych okolicznościach może doprowadzić do tragedii (patrz Katrina 2005). Kiedy woda w jeziorze podnosi się to zaczyna napierać na miasto. Aby woda nie wdarła się do miasta kanały są zabezpieczone zamykanymi śluzami. Dodatkowo, aby w tym czasie miasto nie zostało zalane przez podnoszące się wody gruntowe na kilku kanałach działają pompy wypompowujące wodę z kanałów do jeziora ponad śluzami  (obrazek). Wzdłuż brzegu jeziora i kanałów wybudowane są wały przeciwpowodziowe i to one zawiodły w 2005. To nie huragan zniszczył miasto, podnosząca się woda w jeziorze i kanałach przerwała wały i wtargnęła do miasta, nie było możliwości już tego powstrzymać, w kilka godzin 80% miasta znalazła się pod wodą. Od 2005 roku cały system wałów został kompletnie przebudowany.     

Kanał, pompy i wylot:

Większy kanał, więcej pomp i większy wylot:

Zamykane wały przeciwpowodziowe i zamknięta śluza na kanale:

Na rysunku poniżej (Wikipedia) można zobaczyć przekrój przez centrum miasta od rzeki do jeziora, to powinno wyjaśnić jak nisko jest usytuowane miasto, miejscami 1-2 metry poniżej poziomu morza (scala w stopach).

poniedziałek, 3 września 2012

Wrzesień - Powrót do szkoły


Dziś święto pracy, wszyscy nadal mają wolne, to już tydzień "wakacji" w sumie. Od jutra jednak wszystko wraca do normalnego trybu pracy, przynajmniej u mnie. Wczoraj był dla mnie piaty dzień bez prądu, ale panowie się spisali i wieczorem już mogłem cieszyć się jasnością i klimatyzacją. Nie wszyscy jednak są takimi szczęściarzami jak ja, wciąż są okolice z połamanymi słupami elektrycznymi i krzątającymi się przy nich pracownikami elektryki, albo i nie.

Wczoraj jak co niedziele, udało nam się rozegrać mały mecz piłki nożnej. Kilka tygodni temu napotkałem grupę zapaleńców grających w parku, z chęcią mnie przygarnęli. Mieszkanka wielonarodowa i duża rozpiętość wiekowa, to normalne, w końcu tutaj niewielu miejscowych interesuje się piłka, tutaj liczy się tylko futbol amerykański w wydaniu ligi zawodowej NFL, jak również w wydaniu klubów akademickich, ale o tym więcej w późniejszym terminie.
Mimo upału, krajobrazu huraganowego i dłuższego weekendu było z kim zagrać, a przy okazji zrobiliśmy pamiątkowe zdjęcie (poniżej). Patrząc na nie przypomniała mi się nazwa pewnego klubu z mojej rodzinnej okolicy – Huragan Kozłówek – nas można by było nazwać Huragan Nowy Orlean.