Przejazd przez znaczną część
Ameryki nie okazał się ani trudny ani ekscytujący. Jadąc przez
New Jersey, Pensylwanię, Maryland i Zachodnią Virginię (oba stany
tylko przez małe odcinki), Virginię, Tennessee, Georgie (30 minut),
Alabamę, Missisipi, a następnie wjeżdżając prosto do Nowego
Orleanu w Luizjanie było dość monotonne. Przepraszam jeśli coś
pominęliśmy i nie potrafiliśmy tego docenić. W Virginii zbaczając
z głównej autostrady przejechaliśmy trasą widokową Skyline Drive
wiodącą przez park narodowy Shenandoah, ciągnący się szczytami
południowej części Appalachów, widoki bardzo przypominały
polskie Bieszczady, tylko jakoś droga lepsza (obrazek). Jednym z
niewielu ekscytujących momentów tej przejażdżki było zobaczenie
na drodze czarnego niedźwiedzia, a właściwie niedźwiadka, miał
może z 50cm wysokości i był bardzo chudy, to nie taki misiu jak
się na filmach widzi, raczej przypominał małpę. Na tyle był
sprawny, że uciekł zanim złapaliśmy go na zdjęciu, za to
umieszczamy bardzo fotogeniczną sarnę.
Na południu Virginii jest kolejna
trasa widokowa, Blue Ridge Parkway, tą część trasy pokonywaliśmy
nocą, więc znacznie łatwiej było to zrobić jadąc autostradą.
Drugiego dnia zaczynając w Tennessee, gdzie kończą się Appalachy
i jest bardzo ładnie, nie spodziewając się niczego lepszego
kontynuowaliśmy jazdę prostą, szeroką i darmową autostradą (na
całej trasie opłaty skończyły się w New Jersey) dojeżdżając
wieczorem tego samego dnia do Nowego Orleanu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz